Wzruszająca pamiątka rodzinna i historyczna – List z Gułagu autorstwa Stryja Apolinarego Perskiewicza
Szanowny Panie,
Po śmierci ostatniej bliskiej osoby z mojej rodziny z generacji moich Rodziców – mojej Cioci Marii Szewczyk z domu Perskiewicz ur.w 1916 r w Krasnojarsku (Rosja) w Jej dokumentach znalazłem list, który uważam za szczególne świadectwo Polskiego Losu, które moim zdaniem warto zachować jako wyjątkową pamiątkę, oraz zamieścić ją w Pańskim wirtualnym Muzeum Narodowych Pamiątek.
List jest autorstwa mojego Stryja – Apolinarego Perskiewicza ur.w 1908 roku, który po zajęciu w 1944 r terenów dawnej wschodniej Polski – a dokładnie miejscowości Zelwa, koło Wołkowyska – został aresztowany przeez NKWD i za działalność w tamtejszych strukturach AK skazany na zsyłkę do Gułagu w okolicach Workuty na północy Rosji.
Po 14 latach pobytu w Workucie Stryjowi z trudem, ale powiodło się szczęśliwie powrócić w 1958 r do Polski, co osobiście zapamiętałem, bowiem jako siedmiolatek wystraszyłem się bardzo wychudzonej postaci Stryja, którego wcześniej nigdy nie widzałem.
Mój Stryj Polek zmarł w Warszawie w 1976 r.
W załączeniu przesyłam 2 pliki JPG przedstawiające “rozłożony” list – dlatego pierwszy plik zawiera strony 4-tą i 1-wszą, zaś drugi plik zawiera stronę 2-gą i 3-cią.
Choć doskonale daje się ten list odczytać, to z sumienności zamieszczam przepisaną poniżej jego treść (proszę odnotować drobne rosyjskie naleciałości językowe wywołane latami pobytu wśród Rosjan i niedoskonałości ortograficzne – starałem się zachować oryginalną pisownię):
Strona 1
24 VII 1955 r.
Moi Najdrożsi !
Nareszcie, po tylu latach, otrrzymałem waszą pocztówkę i równocześnie w tym że dniu list od Edka [ przyp. brat Apolinarego, a mój Ś.P. Ojciec] z Warszawy. Miało to miejsce w przeddzień dnia moich imienin.
Nie mogę wypowiedzieć radości, jaką sprawiły mi te listy.
Wszak minęlo już 11 lat, bez wieści i znaku życia od Was.
W tym okresie ubiegłym, wolność dla mnie była tylko upragnionym marzeniem, gdyż jak wam wiadomo los skazał mnie na tułaczkę, etapy, cierpienia.
Spotkała mnie, a przeze mnie i rodzinę okropna krzywda.-
Zapytuję za co ? Za miłość ojczyzny.-
Strona 2
Żyłem nadzieją, że po skończeniu 10cio letniej szkoły [przyp. aluzja do okresu przebywania na zsyłce], będę miał możność połączenia się z rodziną i powrotu do Kraju. Niestety! Rozłąka trwa nadal.
Jednak zawody życiowe mnie nie zgniotły, chociaż zdrowie moje, mocno nadszarpnęły. Mam jeszcze w sobie dużo hartu i nie tracę nadziei, że może przejdzie trochę czasu, jednak upragniona chwila powrotu do Kraju musi nastąpić .-
Za te dziesięć lat, byłem pięć lat w Archangielsku i reszta tu w Komi, prawie w rejonie bieguna północnego, gdzie jak powiadają “dziesiać miesjacew zimy, a ostalnyje wsjo ljeto” [przyp. pisane po Rosyjsku: “dziesięć miesięcy zimy a wszystko pozostałe to lato”]. –
Najgorzej było pierwsze pięć lat na pracach leśnych, w tajdze północy.
Byłem ciężko chory, lecz nie sądzone mi było widać, pożegnać ten piękny świat.
Strona 3
Drugie pięć lat było znacznie lżej, gdyż udało mi sie urządzić na pracę w charakterze normirowszczyka.
Obecnie [przyp. 1955 r] zezwolono mi zamieszkać i pracować tu na terytorii Komi.
Mieszkam w obszczeżytju [przyp. sowiecki standard mieszkaniowy: barak z pojedynczymi pokojami dla kilku osób oraz wspólną kuchnią i ubikacją] gdzie jest nas, mnie podobnych przeszło dwadzieścia osób. Pracuję w Sowchozie. Z początku była praca fizyczna, trochę mi było za ciężko. Potem udało się ją zamienić na pracę lżejszą, umysłową, jako sczetowoda [ przyp. rachmistrz]. Wynagrodzenie jest tak minimalne, że wystarcza mi zaledwie na skromne wyżywienie. Nie mogę nawet myśleć o utrzymaniu i pomocy finansowej dla żony i córki [przyp. po aresztowaniu Stryja pozostały w Zelwie], którym wypadło ciężko pracować na kawałek chleba .-
Przychodzę z pracy i muszę codziennie sobie coś pietrasić – Jeden raz dziennie jakąś gorącą strawę, a z rana i wieczór
Strona 4
kipiatoczek [przyp. wrzątek] z chlebem z namiastką margariny. Wypadło mi specjalizować się w sztuce kulinaryjnej.-
Obecnie trwa u nas okres sianokosu w Sowchozie. Wszystkie siły rzucono na sianokos. Są ucząstki odległo o 60 kilometrów. – Plagą jest meszka i komary.-
Ze mną jest tu dwóch rodaków, t.j. jeden męszczyzna z Lidy nazwiskiem Zawistowski (żona jego znajduje się w Polsce, lecz adresu jej on nie ma) i niewiasta Marysia Morozówna, z Wołkowyska. Pracowała on swego czasu na poczcie w Zelwie, może Ty Marysiu [przyp. Maria Szewczyk-Perskiewicz, siostra Apolinarego i Edwarda] ją pamiętasz?- Tu pracuja jako siostra megycyny w miejscowym szpitaliku.-
Interesuje mnie Wasze życie ?
Bardzo porszę napiszcie mi.-
Od żony i córki [przyp. żona Helena i córka Jadwiga] już miesiąc nie mam wiadomości, co mię trochę martwi.-
Kończąc serdecznie Was pozdrawiam z dalekiej północy i mocno całuję,
Wasz Polek
Mam nadzieję, że niniejsze również w Pana ocenie będzie kwalifikowało załączony list jako wartościowy dokument świadczący o losach Polaków na przestrzeni dziejów ostatniego stulecia.
Łączę pozdrowienia,
Stefan Perskiewicz
Witam! Nazywam się Krzysztof Kajszczak, zainteresował mnie list przedstawiony przez Pana w internecie dotyczący rodziny Perskiewicz (list z gułagu Apolinarego Perskiewicza) ponieważ mój dziadek nazywa się Stanisław Perskiewicz, urodził się w 1913 roku w Zelwie, żyje do dziś. Przewija sie tu miasto Zelwa, dlatego zainteresowało mnie to czy jest jakieś pokrewieństwo z ludźmi przedstawionymi w liście no i z Panem, chyba jest duże prawdopodobieństwo, nazwisko zgodne i miasto Zelwa również .W razie ewentualnej odpowiedzi spytam dziadka o imiona jego rodziców. Obecnie mieszkamy razem z dziadkiem w Wałczu woj. Zachodniopomorskim.
Z góry dziekuję i proszę o maila, być może kojarzy Pan mojego dziadka?
Z wyrazami szacunku, Krzysztof Kajszczak.
Szanowny Panie Tadeuszu,
W nawiązaniu do mojego wcześniej przekazanego Panu drogą e-mail’ową listu mojego stryja Apolinarego Perskiewicza, który przysłał go w 1955 roku śpieszę z dodatkowym eksponatem suplementującym .
Otóż w rezultacie “remanentu” jaki przeprowadziłem w domowych kątach znalazłem dwa pamiątkowe eksponaty związane z osobą mojego stryja.
Są to: kożuch, w którym mój stryj Apolinary powrócił do Polski z Syberii, oraz własnoręcznie zrobiona przez Niego drewniana walizeczka.
Chcę zwrócić Pana uwagę na ślad po lakowej pieczęci, jaki znajduje się na froncie górnej pokrywy walizeczki, po jej lewej stronie. W owym czasie odpowiednie służby Radzieckie po dokonaniu kontroli, w taki właśnie sposób – to jest pieczętując lakiem – zabezpieczały mienie osób repatriowanych przed możliwością dopakowania przesz właściciela bagażu jakiejkolwiek rzeczy po owej odprawie, a przed przekroczeniem granicy z Polską.
Myślę, że załączone zdjęcie będzie stosownym uzupełnieniem listu mojego stryja..
Chcę dodać, że w najbliższym czasie eksponaty prezentowane na zdjęciu planuję przkazać do Muzeum Niepodległości mające siedzibę przy Al. Solidarności 62 w Warszawie.
Łączę serdeczne pozdrowienia,
Stefan Perskiewicz